Kontakt z klientem jak wiele rzeczy w życiu, ma swoje jasne oraz ciemne strony i tak się złożyło, że sama służę w tej "misji dla narodu" już prawie dziesięć lat.
W ten zapalny rejon nie zostałam jednak skierowana siłą, ale tak się stało i droga, na której się znalazłam, ukierunkowała i jednocześnie zdominowała moje dotychczasowe życie zawodowe...
Jednostki, z którymi spotykam się podczas codziennych manewrów są bardzo różne...
Część z nich sama szuka konfliktów na naszym terenie, walcząc słownie o swoje rację,
a pozostała grupa... na szczęście w większości, to sympatyzujący z nami i polegający na naszych opiniach, miejscowi.
a pozostała grupa... na szczęście w większości, to sympatyzujący z nami i polegający na naszych opiniach, miejscowi.
Przy okazji jubileuszu, nie zamierzam jednak organizować żadnych benefisów, choć o moich doświadczeniach na tym placu boju, mogłabym opowiadać nie dwa i nie trzy wieczory, a nawet napisać
o tym wszystkim książkę.
o tym wszystkim książkę.
Ostatnio, jedna z kobiet, znajdująca się w moim kwadracie usług, zaczęła mi się intensywnie przyglądać, aż w końcu podeszła i zapytała wprost, czy ja nadal pracuję dla sklepu obuwniczego "Jones".
Trochę zaskoczona, odpowiedziałam grzecznie i z uśmiechem, że musiała mnie z kimś pomylić lub spotkała tam kogoś, podobnego do mnie, ponieważ ja osobiście nigdy nie służyłam w barwach owego "Jonesa", licząc, że temat zostanie szybko zakończony.
A ona przeciwnie, wnikała dalej, jakby wierzyła bardziej swojej intuicji niż moim zapewnieniom.
Kiedy, po kolejnych, bezskutecznych próbach, wymieniła w końcu nazwę ulicy, gdzie mieści się ten sklep, to musiałam wtedy potwierdzić, że ten teren nie jest mi tak zupełnie obcy.
Rzeczywiście, pracowałam w tym rejonie, tyle, że naprzeciwko "Jonesa", w sklepie z kosmetykami...i było to w latach 2005-2009!
Tak jak początkowo byłam zaskoczona jej zachowaniem i pytaniami wobec mnie, to tak po całym uporządkowaniu spraw organizacyjnych, dotyczących mojego byłego miejsca pracy, byłam zaszokowana jej niesamowitą pamięcią do twarzy...
Po tej informacji, tajemnicza kobieta, przyklasnęła w ręce z zachwytu i szczęśliwa wyznała, że nie mogła się mylić, ponieważ naprawdę mnie poznała. Niesamowite!
Opuściła sklep bez zakupów, jednak usatysfakcjonowana, bo w poczuciu swojej osobistej wygranej... a ja zadowolona, że zapisałam się w czyjejś pamięci... pracowałam dalej.
Cóż, wygląda na to, że mantra szkoleniowa o tym, że z klientem się nie dyskutuje... bo klient ma zawsze rację... potwierdza się w praktyce...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz