Nie wiem od jak dawna planowałyśmy z dziewczynami wspólny wyjazd do Windsoru...
Mimo, że to tylko godzina drogi pociągiem od Londynu, to dopasowanie terminowe i pogodowe trwało miesiącami;)
W końcu się udało i w ostatnią sobotę nasza stała trójca stawiła się po 8 rano na stacji Waterloo, by bez przeszkód dotrzeć do celu...
Trudno zliczyć ile razy już tam byłam... ale często. Lubię to miejsce i zawsze zabieram tam moich przyjezdnych gości.
W Windsorze, warunki do weekendowego zwiedzania są dużo spokojniejsze niż w kosmopolitycznej stolicy, o ile oczywiści sam zamek,
omija się szerokim łukiem:)
Czas na spacer w sielsko - wiejskim otoczeniu, dlatego zabieram Was na Long Walk, który był jednym z punktów naszej sobotniej wycieczki.
Rozpoczyna się przy bramie królewskiego zamku i kończy po 5 km na Snow Hill, z The Cooper Horse - pomnikiem przedstawiającym
Króla Jerzego III.
No, to w drogę...
Po powrocie z długiego spaceru do punktu wyjścia, brama zamku nadal była zamknięta i z wiadomych powodów, nie mogłyśmy liczyć
na herbatkę u Królowej:)
Zawsze jednak "strudzony wędrowiec", może wstąpić na szklaneczkę owocowego cydru (czyli popularnego w Anglii napoju alkoholowego - cider, powstałego ze sfermentowanych jabłek) do pubu... u Księżnej Cambridge, który stoi po drugiej stronie domu Królowej Elżbiety
i pod tą nazwą mieści się tam od 2011 roku...
Specjalne zaproszenia nie są wymagane, o kapeluszach nie wspomnę:)
Zostając w tym arystokratycznym klimacie, macham do Was po królewsku i... obiecując ciąg dalszy, życzę spokojnego tygodnia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz