Jak już wiecie, zatrzymałam się w Łodzi... i mimo powrotu z gór, w ogóle nie czułam, że mój urlop dobiega końca.
Dla swojego lepszego samopoczucia, uznałam, że formalnie nastąpi to dopiero jak dotrę do Londynu, a to oznaczało jeszcze dwa dni
wakacji:)
Tradycyjnie wybrałam się na ul. Piotrkowską, która przechodzi obecnie wyraźną metamorfozę i... pięknieje w oczach - nareszcie!
Po drodze spotkałam posagi Juliana Tuwima, który dumnie zerka na swoje miasto - jest ich kilka, ponieważ kolorowe "wdzianka",
symbolicznie nawiązują do jego twórczości.
Na głównym deptaku "Hollyłodzi" nie mogło też zabraknąć Misia Uszatka. Urodzony tutaj bohater wieczorynki, pozdrawia przechodniów
przy siedzibie Centrum Informacji Turystycznej.
Pomnik powstał w ramach projektu - "Łódź Bajkowa", na którą ostatecznie składać się będzie 17 figur, przedstawiających barwne postaci,
które stworzono w łódzkiej wytwórni Se-Ma-For. Już teraz można znaleźć w mieście pingwina Pik-Poka, wróbla Ćwirka, kota Filemona,
czy Plastusia.
Ja, poza misiem z przyklapniętym uszkiem, nie znalazłam nikogo z moich dawnych ulubieńców i pozostawiam to innym, jako wyzwanie podczas rodzinnych spacerów.
Za to, na horyzoncie pojawił się... oryginalny angielski piętrus. Wyrósł nagle i wywołał niemałe zdziwienie, skutecznie przypominając
mi, gdzie muszę wrócić w środę:(
Ale jak się szybko pojawił, tak szybko zniknął i dalej mogłam się cieszyć wolnymi godzinami, nie patrząc na zegarek.
Długi pobyt na mieście może wykończyć nawet tych, którym piesze wędrówki, szczególnie po pobycie w górach nie są obce...
Już pod koniec spaceru po Pietrynie, nie miało znaczenia gdzie sobie odpocznę, ważne było, by przysiąść choć na chwilę:)
Nie było komfortowo, ale zregenerowałam zmęczone kończyny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz