Michał Walkiewicz z FilmWeb nazwał "Hugo" filmowym hołdem Martina Scorsese dla prawdziwej postaci Georgesa Meliesa - francuskiego iluzjonisty, a później reżysera i producenta filmowego, któremu kino zawdzięcza naprawdę dużo... I nie mógł ująć tego lepiej...
"Gdyby Georges Melies urodził się w dniu swojej śmierci, byłby monopolistą celuloidowych snów.
Zostałby ojcem popkultury, mecenasem kina fantastycznego i familijnego, filozofem i kuglarzem; marzycielem z wielkim kapitałem, nadpobudliwym dzieckiem z młotkiem i skarbonką bez dna.
Wymyśliłby Muppety przed Hensonem, ruszył w odyseję kosmiczną przed Kubrickiem, przeżył bliskie spotkania trzeciego stopnia razem ze Spielbergiem i wygrał gwiezdne wojny z Lucasem.
Powracałby do przyszłości raz do roku i kradł księżyc w każdy poniedziałek.
Niestety, musiał tę robotę zostawić innym i zadowolić się rolą pioniera (...)
Melies zmarł 21 stycznia 1938 roku. Nie widział, jak świat płonie w ogniu drugiej wielkiej wojny. Pierwsza uczyniła z niego bankruta – jego studio zamieniono na polowy szpital, a celuloidowe dziedzictwo, którego rozgoryczony nie wrzucił do Sekwany, przetopiono na obcasy (...)"
A kim jest tytułowy Hugo i jak zakończyła się ta historia dowiecie się z filmu...
Polecam!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz