Z wiadomych względów, wczorajszy dzień pochłonął morze łez, tony chusteczek i niezliczone ilości ciepłych słów, od których robiło się miło
w sercu, a przez które znów było... morze łez i tony chusteczek;)
Kropką nad i była kolacja świąteczna w meksykańskiej restauracji, do której poszliśmy całą ekipa i gdzie siedzieliśmy aż do zamknięcia:)
Piękne miałam to pożegnanie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz