30 grudnia 2012

Coś od... Szymona Majewskiego

Słowo na niedzielę (11)

"Ranek. Wspólne pyszne śniadanie. I nagle: 
Czy możesz zabrać tę teczkę, która leży na stole? Nie jestem w stanie wytrzymać tego koloru (...).
Ten kolor tak drażni dziś Panią Domu, że nie możemy zjeść uroczego śniadania (...).
Teczka urasta do rangi wybuchu wulkanu na Islandii i idącej z nim w parze katastrofy komunikacyjnej. 
Humor zepsuć może jej wszystko: nierówny układ wędlin na talerzu, zły dobór twojego T-shirtu do śniadania i wrzaskopisk dziecka
sąsiada za oknem. 
Poprawić zaś jej humoru nie może nic (...). 
Nawet gdybyś był Spidermanem i uratował jej życie, to skrytykuje twoje czerwone rajtuzy.
A w przysiędze przecież nie było tak: I biorę sobie ciebie za męża, pod warunkiem, że...
nie będziesz mnie denerwował żółtymi teczkami,
będziesz wiedział, że nie lubię halogenów,
nie będziesz majtał nogami pod stołem.

Morał: Serce, które kocha, też bije."




Brak komentarzy: