Wróciłam z Polski i znów będę przez pewien czas w Londynie... aż do następnego wyjazdu:)
Jak zwykle ciężko mi się wracało od rodziny i... na dodatek jeszcze z Warszawy, z którą wciąż łączą mnie miłe wspomnienia.
W dzisiejszym zorganizowaniu, udało mi się właśnie tam odwiedzić mojego ostatniego, polskiego pracodawcę... i może dlatego zrobiło mi się tak sentymentalnie na koniec!
Mimo upływu lat nadal jestem rozpoznawana i zawsze miło witana.
Z osobami, które wciąż tam pracują mam równie dobry kontakt, co dziewięć lat temu, kiedy byłam jeszcze częścią zespołu.
Ze względu na nich i na samo miasto... dziś czułam się tam jak
u siebie i strasznie nie chciało mi się wracać...
Mój planowy wylot z Warszawy utrudniły silne opady śniegu i konieczność odlodzenia skrzydeł samolotu, co sprawiło, że ostatecznie wylecieliśmy ze stolicy 45 min. po czasie.
Z osobami, które wciąż tam pracują mam równie dobry kontakt, co dziewięć lat temu, kiedy byłam jeszcze częścią zespołu.
Ze względu na nich i na samo miasto... dziś czułam się tam jak
u siebie i strasznie nie chciało mi się wracać...
Mój planowy wylot z Warszawy utrudniły silne opady śniegu i konieczność odlodzenia skrzydeł samolotu, co sprawiło, że ostatecznie wylecieliśmy ze stolicy 45 min. po czasie.
Na pocieszenie i Londyn powitał mnie śniegiem... a że to prawdziwy "cud nad Tamizą", to mimo późnej pory, nie mogłam tego nie uwiecznić... bo kto wie, może już jutro nie będzie po nim śladu:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz