Pisałam wczoraj o węglowodanach i o energii, które są ważne i które mamy dzięki jedzeniu...
Jak wiadomo to właśnie regularne posiłki i urozmaicona dieta pomagają nam prawidłowo funkcjonować.
Mówi się u nas, że śniadanie powinno się zjeść samemu, obiadem najlepiej podzielić się z przyjacielem, a kolację oddać wrogowi, a w Anglii?
Chyba nie będziecie zdziwieni, ponieważ ze względu na miejsce łatwo zgadnąć, że bohaterami tej złotej myśli jest kolejno... król, książę
i nędzarz:)
To właśnie ten pierwszy posiłek, daje nam siłę na cały dzień...
Niestety wiele osób o tym zapomina i funkcjonując w innym wymiarze czasowym to śniadania jedzą w południe, a do obiadu, często obfitego, siadają dopiero wieczorami.
Mój organizm chyba od dziecka nie toleruje pustego żołądka, dlatego bez względu na godzinę pobudki, zawsze muszę coś przekąsić:)
Nie znaczy to, że codziennie zasiadam do suto zastawionego stołu
i ucztuję przez pół godziny, bo to niemożliwe...
i ucztuję przez pół godziny, bo to niemożliwe...
Biorąc pod uwagę to, że w tygodniu wstaję do pracy o godz. 4.30 rano, to wolę pospać te 10, czy 15 minut dłużej niż biesiadować nad talerzem.
Mając niecałą godzinę do wyjścia jem, zwykle pożywne płatki z mlekiem lub jogurt z owocami i musli.
Przekonałam się, że właśnie taki posiłek, trzyma mnie dłużej w sytości niż dwie kromki chleba z dodatkami, których przygotowanie, zajmuje rano kolejne, cenne minuty.
W weekendy to co innego...
Lubię wtedy usiąść spokojnie i w rozleniwionej atmosferze wolnego dnia, chłonąć zapachy poranka - na przykład świeżo mielonej kawy, która po zapachu chleba jest moim najlepszym, domowym aromatem:) Hmmm... czujecie?
Pora na śniadanko!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz