16 lipca 2013

Niedziela na... cmentarzu


W Londynie nadal upał, o czym już wiecie, ponieważ bardzo często to podkreślam:) 
To już prawie dwa tygodnie bez chmur i deszczu, co dziwi nawet najstarszych mieszkańców:)
Ostatnie, tak gorące lato na Wyspach, było jednocześnie moim pierwszym tutaj, zaraz po przyjeździe. Równie wysokie wtedy temperatury, budziły zdziwienie, a londyńscy taksówkarze, w ramach żartu, rozbijali jajka na maskach swoich czarnych samochodów, udowadniając, że się zasiądą 
w promieniach południowego słońca... 
W ciągu ostatnich dni, taki test też wypadłby pomyślnie, ponieważ ciężkie powietrze znów nie pozwala nam swobodnie oddychać. 
Ale nie narzekamy, a co więcej, mamy temat do rozpoczęcia rozmowy:) 
W słonecznie gorącą niedzielę znów pół miasta wylegiwało się w parkach, inni wyjechali nad morze, a ja znalazłam się na... cmentarzu, który dawno chciałam zobaczyć...


Cmentarz znajduje się na pieszej trasie między stacjami Highgate i Archway, niedaleko parku Hampstead Heath.
Dzieli się go na dwie części - East (młodszą) oraz West (datowaną na 1836 rok), z czego tę wschodnią można zwiedzać samemu, po uprzednim kupieniu biletu, a zachodnią, tylko w towarzystwie opłaconego przewodnika.
Rocznie, odwiedzany jest przez pół miliona ludzi, chcących osobiście zobaczyć cmentarz, uznawany za jeden z najpiękniejszych z epoki wiktoriańskiej, przyjrzeć się bliżej samej architekturze, wsłuchać w ciszę i poczuć tę tajemniczą atmosferę, która była i jest nadal, inspiracją dla wielu artystów...
Obszar samego cmentarza, na którym zostało pochowanych około 170 tysięcy osób, a także dość gęsty las, wśród którego jest położony, gwarantuje dodatkowe emocje, szczególnie w mgliste popołudnie listopada...
Ja nie zamierzałam czekać aż do jesiennego zmroku, bo choć raczej twardo stąpam po ziemi, to nie chciałam kusić losu:)
Nieoficjalnie mówi się o nim, że straszy i że jest jednym z najbardziej nawiedzonych miejsc w Europie... dlatego celowo wybrałam się tam
w środku lipcowego dnia:)


Highgate Cemetery jest odpowiednikiem warszawskich Powązek, gdzie spoczywają ludzie, zasłużeni dla swojego miasta i kraju. 
Zwiedzanie nie sprawia żadnego kłopotu, a dodatkowa mapa, rozdawana przy wejściu, ułatwia odnalezienie tych najbardziej znanych grobów...
Podczas mojego niedzielnego spaceru, mijałam te historyczne - angielskich pisarzy, architektów i ówczesnych inwestorów, włączając piekarza - Richarda Smitha, który w 1886 opatentował specjalny sposób obróbki ziarna, umożliwiający produkcję chleba pod nazwą "Hovis" na szeroką skalę, a który to chleb do dziś jest jednym z najbardziej widocznych w angielskich supermarketach.. 
Na cmentarzu, swoje miejsca spoczynku mają również żołnierze, w tym nasi, polscy, którzy z wyboru lub z konieczności znaleźli się
na angielskiej ziemi.


Podczas wędrówki między alejkami, nie da się nie zauważyć także tych bardziej współczesnych pomników pamięci, stworzonych
dla miejscowych muzyków, prawników, dziennikarzy, a nawet strażaków...
Wśród najchętniej odwiedzanych jest pomnik Karola Marksa, którego nie trzeba przedstawiać...


a także zmarłego w 2010 roku - Malcolma McLarena, założyciela grupy Sex Pistols, na grobie którego, wymownie rozrzucono białe pióra...


Wiele z nich ma bardzo ciekawą architekturę, która często nawiązuje do tego kim byli lub z czego słynęli za życia, dlatego zostawiam Wam
teraz te zdjęcia jako mały wycinek tego, co tam widziałam...





I anioły... które tam czuwają i dzięki którym ta wycieczka się udała...



Zgadzam się, że wybrałam dość oryginalny sposób na weekendowy relaks... ale dzięki temu, udało mi się spędzić czas w ciekawym historycznie, miejscu i uniknąć tłumów, choć zapewniam, że też byłam wśród ludzi:)
Z uwagi na ogromną wartość zabytkową, cmentarz ten uznany został za rezerwat i jest  terenem chronionym, naprawdę godnym polecenia...
Miłego dnia!







Brak komentarzy: