Myślałam, że wrócę do blogowania dopiero po powrocie z urlopu, a jednak zajrzałam tu na chwilę, z powodu deszczowego popołudnia.
Postanowiłam wtrącić wyjazdowe słówko, by nadrobić tę blogową ciszę, która stworzyła się przy okazji moich wakacji:)
W dniu poprzedzającym przyjazd do Polski jeszcze pracowałam, zastępując na rannej zmianie chorego kolegę i w związku z tym musiałam
wstać o godz. 3.30 rano!
Potem nie kładłam się już w ogóle, ponieważ trzeba było dopakować bagaż i wyjść w środku nocy na poranny samolot:(
Ledwo patrzyłam na oczy, bo miałam je otwarte od ponad 28 godzin, a przecież ta podróż dopiero się zaczynała...
Przed południem wylądowaliśmy we Wrocławiu, by dalej... tak jak w zeszłym roku, dotrzeć w Sudety, ale nie z bazą noclegową w Karpaczu, tylko w Polanicy Zdrój.
To mój powrót po latach... dokładne dwunastu.
Do Polanicy dotarłam po południu w piątek i od wtedy właśnie zaczęło się moje prawdziwe, rodzinne urlopowanie...
Pozdrawiam ciepło z Ziemi Kłodzkiej:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz