Mam nadzieje, ze babski weekend (a szczególnie sobota) upłynął Wam pod znakiem przyjemności wszelakich, dzięki którym w dniu swojego święta czułyście się naprawdę wyjątkowo...
Niestety mój Małżon pracował, wiec razem z Martiną, której chłopak też musiał iść do pracy, postanowiłyśmy umówić się w centrum na babskie pogaduchy. 17 stopni na zewnątrz;)) dodatkowo zachęcało do spacerów i z łatwością przypieczętowało tę bardzo spontaniczną decyzję;)
Podsumowaniem dnia, była wizyta w lodziarni Hagen Dazs na Leicester Square, gdzie pod ten Dzień Kobiet... pozwoliłyśmy sobie na "trochę" kalorii:)Przekraczając próg "lodowej świątyni", wiedziałam na co się piszę, więc świadomie i bez żadnego przymusu... zamówiłyśmy słodkości, po których nie czułam się głodna do wczorajszego przedpołudnia;)))
Lodziarnia na Leicester Square to jedna z 900 tej firmy, której punkty sprzedaży znajdują się aż w 54 krajach na całym świecie.
Założyciel Haagen Dazs - Reuben Mattus przez dekadę poszukiwał i udoskonalał swoje lody, by ostatecznie, w 1961 roku znaleźć dla nich najlepszą recepturę.
Rodzinny biznes, zapoczątkowany na nowojorskim Bronxie, stopniowo rozszerzał swoje granice i bez reklamy stał się szybko popularny w całym mieście, a wkrótce i w całym kraju...
W 1983 roku Mattus zgodził się oddać swoją firmę w inne ręce. Mimo nowego właściciela lody Haagen Dazs nie straciły nic ze swej świetności
i nadal produkowane są według oryginalnej receptury.
To w pełni naturalny produkt, bez konserwantów, sztucznych barwników i ulepszaczy smaku. Lody nadal zawierają tylko 16% powietrza, a nie jak inne nawet 50%, co pozwala czuć ich prawdziwy i naprawdę intensywny smak.
To w pełni naturalny produkt, bez konserwantów, sztucznych barwników i ulepszaczy smaku. Lody nadal zawierają tylko 16% powietrza, a nie jak inne nawet 50%, co pozwala czuć ich prawdziwy i naprawdę intensywny smak.
Tak jak dawniej podstawowe składniki do wyrobu deserów sprowadza się z Belgii (czekoladę), Madagaskaru (wanilię), czy Australii (orzeszki),
co gwarantuje ich doskonałą jakość.
Początkowo sprzedawano tylko lody waniliowe, czekoladowe i kawowe, a dziś jest już ich w ofercie pięć razy tyle i to z kulkami o smaku sernika, pralinek, czy zielonej herbaty.
Nasze desery wybrałyśmy z 17! przedstawionych w menu i jak się pewnie domyślacie, to nie był łatwy wybór...
Porcje są na tyle duże, że można się nimi podzielić nie tylko z przyjacielem, ale nawet oddać wrogowi, szczególnie jak się nimi objada w czasie kolacji:)
Było pysznie, wiec faceci mają czego żałować...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz