Siedmiu Krasnoludków przyjechało do Karpacza odwiedzić królewnę Śnieżkę, górujacą nad miastem na wysokości 1602m n. p. m.
Z tego, co zdążyliśmy się zorientować jest zmienna w nastrojach i z bardzo kapryśnym obliczem... jak to królewna!
Właśnie przez nią musiałam dzisiaj przymusowo zostać w domu... i to nie z powodu nadwyrężonych mięśni, ale przeziębienia, które dopadło mnie przez jej ogromnie zróżnicowaną aurę, której doświadczyłam podczas ostatnich odwiedzin...
A tak poważnie, to specyficzny układ gór sprawia, że w ciagu roku, Śnieżka zasnuwa się mgłą aż na 290 dni, a wiatr wieje tam równie często, osiągając
w porywach nawet 180 km/h!
w porywach nawet 180 km/h!
Co ciekawe, cieplejszy klimat odczuwalny jest tam tylko, średnio przez 70 dni w roku, a połowa wszystkich opadów, to... śnieg!
Wybierając się na to wyczekiwane spotkanie, liczyliśmy naiwnie na jej łaskę, słońce z błękitnym niebem i dalekie panoramy, ale ostatecznie wizyta przebiegała pod znakiem mglistych szarości, przeszywającego wiatru i gradu, którym nas na koniec uraczyła, chyba po to, byśmy na drugi raz wiedzieli, kto tu rzadzi i nie przychodzili bez zapowiedzi...
Tym razem odwiedziłam ją po raz drugi w swoim życiu i być może już ostatni, ale poza humorami oraz szokującymi cenami w jej "przydomowym bufecie", to czas jakby się tam zatrzymał i nic nie uległo zmianie...
Ogólnie rzecz ujmując, sama góra nie jest wysoka, a wyprawa techicznie łatwa, ale z uwagi na bardzo szybko zmieniające się warunki, trzeba być dobrze przygotowanym i gotowym na każdą pogodową ewentualność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz