31 marca 2013

Coś... na Wielkanoc

Słowo na niedzielę (23)


" (...) JAJKIEM BĘDZIEMY SIĘ DZIELIĆ WSZYSCY W DOMU Z KOLEI,
ŻYCZYĆ SOBIE POCIECHY, ŻYCZYĆ SOBIE NADZIEI..."
                                                                                                                                        M. Konopnicka


Spokojnych i rodzinnych Świąt Wielkanocnych, a także wiosny w sercu i dobrych ludzi dookoła... 
Ola:)






30 marca 2013

W poszukiwaniu wiosny...



Poza temperaturą, wczorajszy dzień był słoneczny i w końcu taki wiosenny... 
Właśnie dzięki słońcu, całe otoczenie od razu nabrało zupełnie innych kolorów, co oczywiście  musiałam uwiecznić na zdjęciach:)





Podczas naszego spotkania na Angel było zaskakująco spokojnie... 
Dla nas super, ponieważ tłumów ludzi i korków na ulicach mamy wystarczająco na co dzień, ale taka pustka, mimo otwartych sklepów 
dookoła była prawdziwą niespodzianką:)
Pewnie, z uwagi na wielkanocną przerwę w pracy, sporo londyńczyków wyjechało poza miasto albo tak zaplanowało swój czterodniowy 
odpoczynek, by nie pojawiać się w centrum, przynajmniej przed południem:) 






Po spacerze trafiłyśmy do francuskiej kafejki Paul:) tym razem na gorącą czekoladę i znowu się nie zawiodłam...



Pięć godzin minęło nam błyskawicznie, ale trzeba było wracać do domu, bo Wielkanoc  czeka:)
Chciałam przygotować coś na ząb, by w tym wolnym, świątecznym czasie też mieć coś do kawy... 
Tak jak planowałam, zrobiłam babkę piaskową... z nowego przepisu, ale już sprawdzonego przez koleżankę, dla której tajniki pieczenia 
i gotowania nie są obce... 

Jestem pewna, że Wasze świąteczne ciasta są już upieczone, ale gdyby ktoś chciał spróbować kiedyś ten przepis, to zamieszczam go poniżej:)

Do ciasta potrzebujemy:
- 5 jajek,
- szklankę cukru,
- pół szklanki mąki pszennej,
- pół szklanki mąki ziemniaczanej,
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia,
- 2 czubate łyżki majonezu

Jajka z cukrem ubiłam na puszystą masę, a następnie dodałam przesiane mąki, proszek i na koniec majonez. 
Babkę piekłam około 50 min. w 180 st. i już jest gotowa...




29 marca 2013

Angel


Dzisiaj nie musiałam już iść do pracy, bo właśnie zaczęliśmy czterodniowe świętowanie - raj na ziemi:)
Dla relaksu przed kuchennymi przygotowaniami, zaplanowałyśmy z dziewczynami babskie  spotkanie;)


Na nadrobienie tematycznych zaległości umawiamy się w naszym stałym,  bardzo sprawdzonym  gronie.
W tym celu, zbiórka odbędzie się na Islington - londyńskiej dzielnicy z artystyczną duszą, a dokładnie w jej sercu, czyli na Angel. 
To dobre miejsce na tego typu wypady, ponieważ znajduje się tam sporo klimatycznych kafejek i mnóstwo tematycznych sklepików, czyli 
to, co kobitki lubią najbardziej? ;)
Jak na anielski fragment miasta przystało, jest tam również kościół i do tego... polski.


Całości dopełnia symboliczna konstrukcja srebrnych skrzydeł, czuwająca nad przechodniami w jej handlowej części.






Jak na zamówienie, świeci piękne słońce, więc mam nadzieję, że już tak zostanie i że tej wiosny nie będziemy więcej oglądać śnieżnych 
widoków, bo chociaż lubię zimę, to... już najwyższy czas na zmianę warty:)
Po powrocie do domu rozpocznę kuchenne przygotowania do Wielkanocy, bo to przecież pojutrze!
Teraz jednak wychodzę i zamierzam miło spędzić czas - jak zawsze w tym gronie, dlatego kończąc, życzę wiosny w sercu i pogodnego nieba!





27 marca 2013

Przedświąteczne przygotowania


W powietrzu wciąż czuć grudniowe chłody, a tylko kilka dni dzieli nas od Wielkanocy...
Rok temu, dokładnie o tej porze byłam w Polsce i przygotowywałam się do niej w rodzinnym gronie...
No, cóż tegoroczne Święta nie będą miały już takiej oprawy jak te ostatnie, ponieważ spędzam je w Londynie, ale mimo to postaram się, 
by minęły w równie uroczystej atmosferze...
W tym celu opracowałam już wielkanocne menu, posiałam rzeżuchę i zaczęłam szukać dekoracyjnych inspiracji... 
Jestem pewna, że i Wasze ozdoby jak i całe Święta będą w tym roku wyjątkowe...
Oto co znalazłam...



Mogłabym jeszcze długo prezentować tutaj te zdjęcia, bo sami widzicie, że naprawdę trudno nacieszyć oko kilkoma, ale obowiązki czekają...
Przy okazji życzę spokoju w tej przedświątecznej gorączce - sama też go potrzebuję, ponieważ czeka mnie jeszcze wizyta w kilku sklepach, 
a potem... do dzieła!
Mam w planie przygotować kilka tradycyjnych potraw wielkanocnych i upiec babkę lub makowiec, a może i jedno i drugie... 
Jutro ostatni dzień pracy i... aż cztery dni wolnego! Bardzo się z tego cieszę, więc... byle do Świąt!!!







25 marca 2013

Komunikat specjalny


Moja doba jest zdecydowanie za krótka, choć pewnie nie tylko moja...
Próbowałam ją rozciągnąć do granic możliwości, ale przy obecnym stanie rzeczy już bardziej się nie da...
Do pracy chodzić trzeba, nie ma rady, a ta łącznie z dojazdami zabiera mi aż 12 godzin codzienności.
Po obowiązkach zawodowych są te domowe i w efekcie zostaje 6 godzin na sen, a czasem  nawet mniej.
Chciałoby się jeszcze poczytać, bo góry gazet i książek rosną w oczach, pouczyć, dotlenić w terenie i wyskoczyć tu, czy tam, ale niestety, 
nie można mieć wszystkiego...
Żeby nie zwariować w tej czasówce, a w przyszłości nadal cieszyć się dobrym zdrowiem, postanowiłam przeprowadzić tej wiosny 
mały remanent... Wybór padł na mojego bloga! 


Trudno w to uwierzyć, ale (z małymi wyjątkami), piszę do Was codziennie już ponad... 10 miesięcy i w tym czasie, dzieląc 
się słowem i zdjęciem, opublikowałam aż 280 wpisów!!!
Liczby te potwierdzają jak dużą radość sprawia mi blogowanie i zapewniam, że mogłabym to robić jeszcze częściej tyle, 
że nie samym pisaniem człowiek żyje... a szkoda!
"Słowo do słowa" to najmłodszy, ale zarazem najbardziej wymagający element  mojej codzienności... dlatego 
swoją rewolucję zacznę właśnie od niego, 
W związku z powyższym, dla zachowania odpowiedniej równowagi w różnych dziedzinach życia:) postanowiłam, że 
mój "londyński coDziennik", stanie się pamiętnikiem... i to już od tego tygodnia!
Mam nadzieję, że nowa forma w ogóle nie wpłynie na nasze dotychczasowe relacje i będzie jak dawniej:)
A, że pisać lubię tak samo jak mówić, to na pewno nie będziecie musieli długo czekać na kolejną odsłonę:)



Obiecuję!!!
Pozdrawiam i... do odbioru!




24 marca 2013

Coś od... Anny Cieślak

Słowo do słowa (22)

"(...) Kiedy gram z Danielem Olbrychskim lub Andrzejem Sewerynem, czuję, że oni mają jedność bycia. 
Jak stoją, to stoją. Jak mówią, to mówią. Wiedzą, co mówią. I jak mówią.
A my, młodzi? Dużo szumu, szybko, głośno. Nie wiadomo gdzie i po co.
Największą pracą dzisiaj jest dla mnie zatrzymać się."



Ja też postanowiłam się zatrzymać, by nie zwariować w tym tempie codzienności, ale o tym już jutro.
Miłej niedzieli!




23 marca 2013

Sobotni poranek


Kto rano wstaje... ten widzi śnieg za oknem:)
Zaraz po śniadaniu wybrałam się do pobliskiego lasu, by zrobić prawdopodobnie ostatnie zimowe zdjęcia.. tej wiosny:)


Znalazłam się tam już po godz. 9, więc oprócz kilku biegaczy oraz panów ze swoimi psimi pupilami, byłam tylko ja i mój niezbędny towarzysz... 
Przyniosłam do domu kilka foto - pamiątek, trochę mglistych, ale podczas spaceru cały czas padał śnieg... i wciąż pada:)








Poza lasem też było spokojnie i... śnieżnie - fajnie:)




Warto było wstać... skoro świt:)






22 marca 2013

Ja to mam szczęście:)


Czy ja już pisałam o tym, że mam w życiu szczęście?
Potwierdziło się znowu w ostatni weekend i tym razem dotyczy mojego elektronicznego czytnika i mnie samej jako użytkownika.
Wiecie z wcześniejszego wpisu (23 stycznia - "Wrogie urządzenia"), że mój podręczny Kindle z dnia na dzień przestał działać. 
Pokazał tylko białą kartę i nie był skory ani do włączenia się ani do naładowania...
Od momentu kiedy to zobaczyłam, próbowałam go reanimować. Co jakiś czas dawał mi krótkie znaki i... nadzieję na powrót do żywych, 
ale chwilę później znów zapadał w nicość na długie godziny:(
W trakcie tego trudnego okresu, miałam wielokrotnie propozycję, by... zamienić go na nowszy model, ale się nie ugięłam.
Nie chciałam porzucać biedaka, tylko dlatego, że zachorował, a poza tym, gdzieś wewnętrznie czułam, że  nie chce mnie jeszcze opuścić. 
Pożaliłam się znajomej, a ta doradziła bym go położyła na... suchym ryżu, ponieważ to właśnie ryż potrafi zawrócić z ostatniej drogi wiele elektronicznych przedmiotów. Wiedzieliście o tym?
Ja nie, więc początkowo mnie to rozśmieszyło! 
Jak na XXI wiek to trochę archaiczna metoda, ale przed tym ostatecznym pożegnaniem, postanowiłam zdać się na te białe ziarenka. W końcu, do tej pory żadna współczesna metoda nie zadziałała, więc nie miałam nic do stracenia...
Na tym ryżowym posłanku, mój czytnik leżakował w bezruchu prawie tydzień. 
Z wielu powodów jest mi bardzo bliski, więc doglądałam go jak małe dziecko, prosząc 
o wyzdrowienie... i właśnie w zeszłą sobotę, zdarzył się cud :D
Wstrzymywałam się ze swoją bezgraniczną radością przez kilka dni, ponieważ nie byłam pewna na ile to wyzdrowienie wystarczy. Jednak, mimo tak długiej zapaści, "sprzęcik" wciąż nie traci swoich sił i jak na razie ma się dobrze - cudownie:)
Ogromnie się z tego cieszę, ponieważ:
- ocaliłam mój prezent przed stratą,
- i... w końcu będę mogła dokończyć historię Heleny:)
Mam nadzieję, że niejedną książkę jeszcze na nim przeczytam i w niejedna podróż razem pojedziemy, oby:)!