29 kwietnia 2013

Wspomnień czar...


Niestety to, co dobre szybko się kończy - dni wolne od pracy też:(
Przez ostatni tydzień byłam aktywnym przewodnikiem po Londynie i towarzyszem podróży do St. Albans oraz Brighton, dlatego moje pisanie zeszło na dalszy plan...
Powód był bardzo ważny, ponieważ gościłam u siebie moją Mamę i Jej siostrę!
Dopiero, co planowałam jak to będzie, a już trzeba było pomachać gościom na pożegnanie...
Smutno mi tutaj teraz i pusto, dlatego zamierzam trochę powspominać, by wrócić do miejsc, które razem widzieliśmy i przedłużyć rodzinne chwile...
najbliższym czasie zamieszczę więc na blogu to, co moje oczy widziały, czyli ostatni tydzień w odcinkach:)
A, że sporo się działo... i fotografowało (jak zwykle przy takich okazjach), to taki "foto-spacer" będzie dla mnie najlepszą terapią...
Miłego poniedziałku!






28 kwietnia 2013

Coś od... Olgi Lipińskiej

Słowo na niedzielę (27)

"(...) Mamy coraz mniejsze wymagania, większości moich rodaków jest wszystko jedno czy coś jest wykonane dobrze, 
czy byle jak.
W zalewie tandetnych seriali i sztuczek dobrzy aktorzy zjeżdżają zawodowo po równi pochyłej.
Publisia, która nie wymaga nic więcej od sztuki, tylko żeby było prawdziwe jak w życiu, nudzi się i tez zjeżdża umysłowo po równi jak wyżej, nie wie jak żyć, i pyta o to premiera.
A to właśnie sztuka ma pokazywać drogi, idee, poruszać ludzi, uczyć żyć.
Animatorzy sztuki, artyści, wielcy pisarze, poeci mają odpowiadać zjadaczom chleba, co jest naprawdę ważne i jak żyć. Oni, a nie premier. 
O tym mówią Szekspir, Molier, Wyspiański, Słowacki, Fredro, Gogol, Czechow - wymieniam tych oczywistych i ważnych dla sztuki i teatru. Tych, których tak bardzo nam brakuje. 
Bardzo nam brakuje wielkiego ducha, który przeciwstawi tandecie frustracji i bylejakości życia jakąś ideę (...)."





25 kwietnia 2013

Rozmowa


"Miłość spytała przyjaźń:
- Po co Ty istniejesz, skoro ja już jestem?
Przyjaźń odpowiedziała:
- Istnieję po to, by zostawiać uśmiech tam, gdzie Ty zostawiasz łzy..."





23 kwietnia 2013

Wiosenne wędrowanie


Dookoła zrobiło się zielono i wszystko zaczyna pachnieć! Nareszcie!
Nawet w zatłoczonym Londynie wiosna jest już widoczna gołym okiem...



Pogoda w weekend zaoferowala nam niesamowicie błękitne niebo i prawdziwe ciepło:) 
Grzechem było siedzieć w domu, dlatego zaraz po sobotnim śniadaniu, wyruszyłam z domu i dotleniałam się na spacerze przez długie
godziny... Było cuuudnieeee!







Spacerowicze i rowerzyści wyruszyli na trasy, zostawiając zimowe kurtki głęboko w szafie i zastępując je lżejszą, bardziej kolorową garderobą. 
parkach ludzie ochoczo pokładali się na świeżych trawnikach, wystawiając swoje twarze do słońca, a co niektórzy nawet, przechadzali się 
już w krótkich spodenkach i sandałach:) 




Cieszyłam oko tymi wiosennymi widokami... przez ponad dziewięć godzin, rejestrując to i owo na zdjęciach:)


W trakcie tych fotograficznych akcji, warto było jednak przysiąść na chwilę, zwolnić codzienne tempo i tak zwyczajnie przyjrzeć się miastu:)






Mam nadzieję, że ten pogodny klimat utrzyma się już do... lata, a przynajmniej przez najbliższy tydzień...
Zależy mi bardzo, ponieważ za kilka godzin powitam tutaj moją Mamę i ciesze się jak dziecko! 
W związku z tą wizytą będzie mnóstwo okazji do spacerów i pstrykania fotek, dlatego deszcz nie jest tu mile widziany:) 
Wszystkiego wiosennego!





21 kwietnia 2013

Coś od... Michała Rusinka

Słowo na niedzielę (26)

"(...) Czasami bywam zapraszany do programu Dzień Doby TVN, gdzie moja ignorancja wprawia realizatorów w osłupienie. Głównie objawia się to nierozpoznawaniem ludzi, których wszyscy rozpoznają (...)
A że ostatnio bywam w mediach stosunkowo często, zacząłem być sam podejrzewany o celebrytyzm. To jednak czcze pomówienie.
Niedawno zostałem zaproszony na ekskluzywny bal. 
Wracałem akurat z zagranicy, przebierałem się w toalecie na Okęciu.
Taksówkarz podwiózł mnie prosto przed wejście, ale musiałam coś zrobić z moją starą "obśląpioną" walizką.
Kiedy paparazzi zobaczyli, że bezczeszczę nią czerwony dywan, byli zniesmaczeni. Żaden nie zrobił mi zdjęcia, a jeden syknął nawet: "czerwony jest dla gwiazd". Odpowiedziałem, że gwiazda jest w walizce. 
Ale i zaraz dostałem dowód, że nie jestem celebrytą. Mogę spać spokojnie."




20 kwietnia 2013

Domowa pizza


Od kilku tygodni mamy kalendarzową wiosnę, ale ostatnio trudno było to potwierdzić, ponieważ pogoda nieźle sobie z nas żartowała...
Wygląda jednak na to, że już wszystko wróciło na swoje miejsce - kwitną drzewa, świeci słońce i jest naprawdę cudnie! 
Oczywiście, zdarzają się dni, kiedy aura wciąż płata nam figle, ale taki jest ten kwiecień - plecień i takie są uroki Wyspy...
Wczoraj, po pracy maszerowałam okrężną drogą, by móc poczuć jej zapach i nacieszyć oko  tym, co przygotowała... i nie mam wątpliwości, że dotarła  do miasta na dobre:) 
Nareszcie!


Po takich długich spacerach, proponuję coś na ząb...
Zanim jednak całkowicie przestawię się na wiosenne nowalijki (mam na myśli te prawdziwe, ogrodowe) i zacznę zamieszczać przepisy na sałatki, to podzielę się z Wami przepisem na domową pizzę...
Wykorzystuję go wtedy, gdy ktoś wpadnie z wizytą albo gdy chcę zjeść coś bardziej urozmaiconego, bez poświęcania wolnego czasu na długie gotowanie:) 
Wniosek jest prosty... domowa pizza to szybkie i bardzo proste danie, więc pora, by przywdziać kuchenny fartuch i stworzyć dzieło na miarę prawdziwego kuchmistrza:)


Potrzebujemy:                                                           
- 7 g suchych drożdży,                                 
- 1 łyżeczkę cukru,
- 250 ml letniej wody,
- 350 g mąki pszennej,
- 1 łyżeczka soli,
- 1 łyżka oliwy

Wszystkie składniki mieszamy i odstawiamy do wyrośnięcia. Jak ciasto podwoi swoją objętość, rozkładamy na blasze 
i smarujemy koncentratem pomidorowym po całości. 
Przed ułożeniem farszu, zwykle podpiekam ją około 15 min. ale nie jest to konieczne.

Farsz jest już typowo spontaniczną kombinacją i z reguły robię dwie wersję -jedna chłopską, czyli kiełbasa, pieczarki, cebula i papryka, natomiast druga, to wersja lżejsza, hawajska z szynką (lub kurczakiem), ananasem 
i kukurydzą.
Często, zamiast chłopskiej dekoruję ją brokułem i serem fetą, więc tak naprawdę trudno podać przepis na dodatki, dlatego najlepiej układać je wedle uznania i smaku...
Piec całość około 25 min. w 170 st. a pod koniec tego czasu, dodać starty ser żółty.
Smacznego!


Gwarantuję, że ten przepis zaspokoi apetyty domowników i gości... w zupełności:) 
Niestety nie pokażę jak moja pizza prezentowała się na stole, ponieważ ostatnio nie zdążyłam zrobić jej zdjęcia...
Po prostu się zjadła, ale oto mi właśnie chodziło - miłego, wiosennego weekendu!
Pozdrawiam!





18 kwietnia 2013

Poranne bariery


Wczorajszy poranek był totalnie zwariowany, ale takie są uroki sąsiedztwa... zabytków i pracy w ścisłym centrum:)
W związku z pogrzebem Margaret Thatcher i mszą w St. Paul's o godz. 11, wszystkie drogi dojazdowe do trasy przejazdu zostały zamknięte już 
o 7.30.


Katedrę św. Pawła mam zaledwie kilka metrów od pracy, więc musiałam kluczyć między barierkami ochronnymi jak po jakimś labiryncie, próbując znaleźć wyjście... Zdążyłam, ale spacerem tego nazwać nie można:)



Na miejscu, okazało się, że i my potrzebujemy wsparcia, dlatego w godzinach szczytu, z uwagi na okoliczności, pracowało z nami aż trzech ochroniarzy.
Jeden z nich, po przedstawieniu się, zapytał skąd jestem i po chwili, tradycyjnie zaczął się dzielić swoją znajomością polskiego, w stylu: "kochanie", "kwiatuszku" itp.:)
Wcale nie jestem zaskoczona, że nauczył się akurat tych słów... Może banalnie, ale dla nas odbiorców to i tak dużo lepsze niż wulgaryzmy, 
od których tutaj na szczęście odpoczywają mi uszy!
Jednak, gdy chwilę później drugi ochroniarz zaczął przede mną... liczyć po polsku, to poczułam się już trochę jak w cyrku:) 
Z boku sytuacja musiała wyglądać co najmniej komicznie, ale to miłe, że w ogóle chcą wnikać w zawiłości naszego ojczystego języka...
Sama też chętnie dzielę się nabytą wiedzą (wciąż jednak podstawową) z przybyszami znad Sekwany
Francuzi doceniają starania i trud włożony w naukę:) a przede wszystkim cieszą się, słysząc go właśnie tutaj... 
Szczególnie w Anglii, gdzie nauka francuskiego w szkołach, traktowana jest jak nasze, obowiązkowe lekcje rosyjskiego - tyle, że z tym rosyjskim było o wiele, wiele prościej:)
Trzeciego ochroniarza nie udało mi się ani wysłuchać, ani docenić, ponieważ nie ujawnił niestety żadnych talentów do języków, a już na pewno nie do polskiego:) 
Po południu, na ulicach wszystko wróciło do normy. 
Barierki nadal były widoczne, ale nie blokowały już żadnego przejścia, dzięki czemu byłam w domu planowo!







15 kwietnia 2013

Miło słyszeć...


Znacie Katy CarrJa nie, ale już ją lubię:)
Jak się ostatnio dowiedziałam... jest brytyjską piosenkarką, ale bardzo mocno związaną z naszym krajem:)



Katy urodziła się w Nottingham, ale przez pierwsze pięć lat mieszkała w Polsce i to... we Włocławku:) 
Panna Carr kocha Polskę na równi z muzyką, słuchając w wolnym czasie Hanki Ordonówny i Mieczysława Fogga, o których część rodaków pewnie w ogóle nie słyszała:) 
Tworząc swoje utwory szuka inspiracji w naszym rodzimym dorobku muzycznym, oddając hołd polskim żołnierzom...
Tak właśnie było z piosenką "Kommander's car", którą napisała, będąc pod wrażeniem bohaterskiej ucieczki Kazimierza "Kazika" Piechowskiego z Auschwitz, w czerwcu 1942 roku...
Utwór opowiada o tym jak Piechowski, po dwóch latach pobytu w obozie, wraz z trzema innymi Polakami, ubrany w SS-mański mundur, uciekł samochodem niemieckiego komendanta Rudolfa Hössa, do wolności...


Katy Carr obecnie mieszka w Anglii, gdzie aktywnie udziela się w środowiskach polonijnych, ale nasz kraj wciąż odwiedza regularnie, szczególnie Bielsko-Białą, gdzie przebywa jej mama, Tczew - skąd pochodzi Kazimierz Piechowski i Białowieżę, którą uwielbia za to, że jest...
Miło to słyszeć, prawda?!
Udanego tygodnia!





14 kwietnia 2013

Coś od... Ewy Wiśniewskiej

Słowo na niedzielę (25)

"(...) Wszystko, co jest narysowane na twarzy, czemuś służy. 
A ja jak widzę takie buzie (Ewa Wiśniewska naciąga palcami skórę na policzkach), to się dziwię.
Współczuję kobietom, które postanowiły być zawsze pięknotami.
Tego się nie da utrzymać! A walka w parterze z przeciwnościami własnej fizjonomii sprawia, że człowiek pozostaje w niezgodzie z samym sobą.
Oczywiście, mogłabym sobie to i owo wygładzić w gabinecie. Ale po co? Żeby mnie ktoś w roli dwudziestolatki obsadził? Wyglądałabym na kretynkę! Nigdy!
Trzeba z dobrodziejstwem inwentarza przyjmować fakt, że opakowanie się lekko zużywa (...)"





13 kwietnia 2013

Opuszczone miasto


Przez ostatnie trzy dni musiałam zastąpić kolegę w pracy na rannej zmianie... 
Zaczynałam niby tylko godzinę wcześniej niż zwykle, ale ta godzina robiła ogromną różnicę.
By być w pracy na 5.30 musiałam wstać jeszcze ciemną nocą, a po drodze do niej, oprócz mleczarzy, ekip sprzątających, dostawców, no i mnie, nie było zupełnie nikogo:)
Takiego cichego i opustoszałego Londynu już dawno nie widziałam, ale po niedzieli wszystko wraca do normy i... chyba nie narzekam:)
Ledwo patrzyłam na oczy, ponieważ pięć godzin snu to dla mnie trochę za mało. Mogłam zasnąć jak katatonik, w każdej pozycji, ale po trudach poranka, nagrodą było wyjście do domu już o godz. 14:)




Dziś już się wyspałam i wybieram się z koleżanką do Hatfield pod Londynem, na zakupy do sklepów outletowych jako przewodnik, ponieważ znam drogę:) 
Później też nie zamierzam przymykać oczu, tylko czujnie podglądać rzeczywistość, bo być może i mnie uda się tam coś upolować:)
Miłego weekendu!






11 kwietnia 2013

Praca popłaca...


"Mówią, że kobieta ma tyle lat na ile wygląda jej skóra. Starajcie się zachowywać młodą skórę, a wtedy upływające lata nie będą
wam straszne."
Te i inne rady znalazłam w książce Michele Fitoussi o Helenie Rubinstein, którą udało mi się szczęśliwie doczytać, na moim naprawionym 
ryżem czytniku:)


Zanim, urodzona w Krakowie Helena będzie dzielić się z innymi kobietami  doświadczeniem i przekazywać im swoje mądrości, w wieku 
18 lat wypłynie samotnie do Australii...
Ucieczka z Polski jest ucieczką przed planowanym dla niej zamążpójściem i szarą rzeczywistością... do zupełnie innego świata,  który szczęśliwie otworzy przed nią swoje bramy.
Ciekawość życia, a przede wszystkim konsekwencja w działaniu, pomogą jej wspiąć się na sam szczyt i z czasem odnieść ogromny sukces...



Przez całe życie wyznawała proste, ale zarazem niesamowicie ważne zasady i postępowała według kodeksu, który chciała, by stosowano 
wobec niej samej...
Istotne było przede wszystkim to, żeby zawsze:
- słuchać ludzi,
- prosić o radę kogoś bardziej doświadczonego,
- nie zostawiać listów bez odpowiedzi
- i dobrze się wyspać przed podjęciem decyzji:)
Dzięki swoim zasadom i ciężkiej pracy stworzyła produkty do pielęgnacji twarzy, przekształcając maleńką, rodzinną firmę w prawdziwe, kosmetyczne imperium - 




Imperium, które w połowie lat 50-tych zatrudniało już... 26 tysięcy pracowników w różnych oddziałach na całym świecie.  
Ona sama nie osiadła na laurach, tylko wręcz przeciwnie wciąż zgłębiała wiedzę, eksperymentowała i udoskonalała, czujnie śledząc poczynania konkurencji...
Trzeba przyznać, że miała wielkie szczęście do ludzi, a w gronie jej bliskich znajomych był m. in. Salvador Dali, Coco Chanel oraz wielu innych, wpływowych przedstawicieli tamtych czasów.
Umiera w wieku 93 lat, pracując do samego końca...

Po jej śmierci, logo HR znane jest już w 30 krajach i pracuje na nie... 14 fabryk, a osobisty majątek, który zgromadziła, wyceniony zostaje na... 100 milionów dolarów!
To niesamowita historia o niesamowitej kobiecie, dlatego nie chcę zdradzać zbyt wiele szczegółów, ponieważ może ktoś  będzie chciał poznać historię... osoby, "która wymyśliła piękno" - naprawdę szczerze polecam!!!






9 kwietnia 2013

Firmowe świętowanie


W sobotę byłam na firmowej imprezie i chociaż nie przepadam za tego typu spotkaniami po godzinach, to poszłam...
Była ku temu wyjątkowa okazja, ponieważ sklep, którego jestem częścią zdobył nagrodę dla... najlepszej apteki w południowej Anglii!!!
Należało to uczcić, bez dwóch zdań:)







Świętowaliśmy kilka godzin i było naprawdę bardzo sympatycznie, a potem grzecznie wróciłam do domu - jak Kopciuszek... przed północą:)