Pamiętacie koszulki polo z krokodylem?
Zawsze o nich marzyłam... i chciałam mieć we wszystkich dostępnych kolorach...
Jednak w naszym szarym PRL-u, zamiast tęczowej gamy bawełnianych "polówek", chodziłam po szkole w stylonowym fartuchu z półokrągłym, białym kołnierzykiem i juniorkach, bo właśnie takie panowały wtedy trendy:)
Z oczywistych względów, w liceum miałam już większą swobodę ubioru, dlatego mogłam wyrażać siebie, nosząc dzwony, rozciągnięte swetry
i sznury korali...
Poprzez te wdzianka, byłam bliżej moich ówczesnych idoli muzycznych, więc sportowy styl "krokodyla" dość szybko przestał być moim marzeniem. Ze mną, czy beze mnie "polo - firma" i tak twardo trzyma się rynku, a co więcej, dokładnie w tym roku obchodzi swoje... 80-te urodziny!
Została założona w 1933 przez tenisistę Rene Lacoste i do dziś, znana jest na całym świecie już nie tylko sportowcom.
Oprócz charakterystycznych koszulek, ma w swojej kolekcji jeszcze wiele innych produktów, m. in. perfumy...
Ich ostatni zapach to delikatna, wiosenno - letnia propozycja dla kobiet - Eau De Lacoste, pachnąca mieszanką bawełny, wanilii, egzotycznych owoców oraz jaśminu i róży. Lekka i ascetyczna...
Dla mężczyzn, całkiem niedawno powstał następny do kolekcji zapach - L.12.12 Noir.
Łączy w sobie nuty arbuza i lawendy oraz bazylii i ciemnej czekolady, co sprawia, że jest to idealna kompozycja na wyjście wieczorową porą,
w środku lata...
a charakterystyczne koszulki polo, na zainteresowanie wszystkich, nie tylko tenisistów, czy golfistów...