23 marca 2014

Coś od góralki i ceperki, czyli "Zakopane odkopane"...

Słowo na niedzielę (66)

"Lata 60. i 70. to - podobnie jak w całej Polsce - początek końca jakiegokolwiek stylu i dobrego smaku.
Z tego czasu pochodzą najbardziej obrzydliwe zakopiańskie bloki, nie mówiąc  już o domach wczasowych; makabryczne, ale wybudowane
w najpiękniejszych widokowo miejscach Zakopanego, by lud pracujący wiedział jak kocha go jedynie słuszna władza. 
To także czas, gdy górale za "wielką wodą" zbijali fortuny i stawiali za nie gdzie się dało ogromne murowane domy. Jeśli nie zostały one umajone jednym z aktualnie dostępnych za dewizy kolorów (pistacja, róż, fiolet), pozostały nieotynkowane przez kolejnych trzydzieści lat (...). 
Czasy współczesne pod Tatrami to już urbanistyczne kopanie leżącego. Władzę przejęli deweloperzy - współcześni szamani ziemi i przestrzeni, którzy potrafią apartamentowcami zabudować nawet najmniejszy placyk.
Mieszkanie na mieszkaniu, ogródek w ogródku, wszystko upchnięte w niewyobrażalnym ścisku i skąpane w nowobogackiej szpetocie.
Przy tym całej Polsce wmawia się, że zakup 40m kw. w Zakopanem za niebotyczne pieniądze to złapanie Pana Boga za nogi.
Te wymuskane z pozoru budynki to niestety najczęściej budowlane buble. Wszystko w nich widać,  wszystko słychać i wszystko czuć.
Nie będziemy jednak żałować ich mieszkańców. Żałujemy za to, że te szkaradzieństwa zostaną w zakopiańskim krajobrazie przez najbliższe
sto lat. I kto wie, może już na zawsze odbiorą miastu to, co najcenniejsze: wdzięk, intymność i swoistą zażyłość przez wieki budowaną przez górali
i ich gości. 



Czyż nie dla rosołu pani Marysi i długich z nią wieczornych rozmów przy piecu tłukliśmy się godzinami do Zakopanego z Warszawy z Poznania,  czy Gdańska?





Brak komentarzy: